Autor |
Wiadomość |
Random |
Wysłany: Wto 15:06, 25 Lip 2006 Temat postu: |
|
Cytat: |
Nie wnosi zbyt wiele do kanonu |
Trudno, żeby wnosiło do kanonu cokolwiek. Rowling zapowiadała kiedyś na swojej stronie, że nie, nie skorzysta z niczyich fabuł i postaci. |
|
|
Iguanka. |
Wysłany: Wto 13:13, 25 Lip 2006 Temat postu: |
|
Trza skomentować, wszak Odmieńce się trzymają razem.
Debiut jak debiut - nigdy nie jest doskonały. Ciężko mi było czytać przy dialogach, ponieważ jestem rozpieszczona przez valaraukarową interpunkcję. Przed i po myślniku jest spacja, tak na przyszłość. Gdzieś znalazłam jakiś błąd ale nie umiem go teraz odnaleźć. Zaś wszelkie liczby w tekście piszemy słownie (będzie siedem lat, a nie 7 lat), to ważne.
Co do treści... Nie wnosi zbyt wiele do kanonu. Dużo jest takich tekstów. Troszkę naciągane. Mimo to nie besztam, ponieważ wszystko przychodzi z czasem. Początki są zawsze nielekkie, dopiero po jakimś czasie można naprawdę uzyskać coś naprawdę dobrego.
Tobie życzę jak najlepiej na przyszłość, przecież wiesz. |
|
|
pomyluna |
Wysłany: Wto 10:14, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
Chyba największym błędem było to, że Ron gadał jak najęty, i to takimi słowami, podczas gdy Hermiona wydukała raptem pięć słów. Według mnie powinno być na odwrót, ale i tak jest dobrze. |
|
|
Louis |
Wysłany: Sob 18:30, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
jesli autorowi nie zalezy na wyeliminowaniu błędów- to czy zalezy mu na pisaniu?
a i nutka- nie stawiaj tyle wielokropkow, to wygląda nieestetycznie i jest niezgodne z pisownią.
romantyzmu wspomianego przez Nutke nie widze- chyba, ze molwimy o Harlequinach.
Ja się nie czepiam. Tylko proszę o bardziej konstruktywne komentarze, Autorka by się ucieszyła. A to w dole kasuję ze względów osobistych.
diruś. |
|
|
Nutka |
Wysłany: Czw 13:00, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
a mi się podobało....a zaś na wstępnie autorka napisała, by nie zwracać uwagi na błędy...to ją poniekąd usprawiedliwia.... gryfonka....z małej litery się pisze..... bo to nie jest nazwa własna.... Uwielbiam tą parkę i chciałabym aby było takie zakończenie...bardzo romantyczne...muszę przyznać, a czykolwiek no jak na niego naciągane... |
|
|
Madlen |
Wysłany: Śro 19:12, 29 Mar 2006 Temat postu: |
|
Cytat: |
-Proszę- powiedziała w końcu gryfonka uśmiechając się sztucznie.- Teraz możesz przejść. |
Po myślniku stawiamy spację. A gryfonka, to chyba z dużej.
Ogólnie nic specjalnego. Czyta sie dość przyjemnie, choć dla mnie to trochę naciągane i wszystko dzieje się za szybko. Choć mogę sie mylić oczywiście. Lubię te parę i cieszę się, że jednak nie był to romans o jakim pomyślałam po przeczytaniu początku (och te parę też lubie. Ale nie w jednopartówkach)
Całkiem ładnie, ale mnie nie zachwyciło. |
|
|
Daamroka |
Wysłany: Wto 21:45, 28 Mar 2006 Temat postu: Inny, czyli zakochany Gryfon.[Z] |
|
Od Autorki (mowa obronna): Hm. Bardzo się stresuję ponieważ jest to mój debiut w publikowaniu opowiadania. Wcześniej czytało je kilku mioch znajomych ale wreszcie zdobyłam się na odwagę (czy oby napewno?)i postanowiłam, że mój ff ujży światło dzienne. Jest to mój trzeci ff. Co prawda temte dwa jeszcze nie skończone bo to są "tasiemce" (tak je nazywam).
UWAGA! Dla mnie nie jest ważna ortografia, interpunkcja i stylistyka (o ile nie przeszkadza to w zrozumieniu przesłania) więc bardoz proszę jeśli ktoś nie lubie oglądać przecinków nie w tych miejscach to z całym szacunkiem ale niech tego nie czyta.
Dobra koniec mowy obronnej.
Zapraszam do czytania.
*^*^*^*^
-Zejdź mi z drogi ty wstrętna szlamo- wysyczał blondyn w kierunki podłogi. Dziewczyna, która zbierała książki z ziemi nawet nie podniosła głowy do góry. Nie musiała patrzeć kto do niej mówi, poznała go po głosie- Nie słyszałaś? Przepuść mnie w tej chwili- warknął.
-Przepuszczę jak pozbieram książki- Hermiona mówiła bardzo spokojnie ale tak się nie czuła. Miała już dosyć słuchania obelg pod swoim adresem.
-Przepuścisz mnie teraz, ty głupia szla....
To stało się w ułamku sekundy. Malfoy nie zdążył dokończyć zdania bo dziewczyna już celowała w niego różczką.
-Jeszcze raz mnie obrazisz, jeszcze tylko raz, a nie będę nawet próbowała panować nad sobą- dziewczyna mówiła cicho acz stanowczo.- Nie mam najmniejszego zamiaru znosić twoich obelg siódmy rok, Malfoy.
Opuściła różyczkę sięgając po książki wciąż leżące na podłodze. Pozbierała je nieśpiesznie i wstała. Blondyn nie odezwał się słowem, stał jak słup soli. Tylko raz widział Hermionę w takim stanie. W trzeciej klasie kiedy mu przyłożyła. Do teraz pamiętał jak to boli więc poczekał aż zbierze książki.
-Proszę- powiedziała w końcu gryfonka uśmiechając się sztucznie.- Teraz możesz przejść.
Dziewczyna nie czekając co na to odpowie Malfoy ruszyła w kierunku swojej wieży. Gdy minęła róg przeszła jeszcze kawałek i osunęła się na podłogę. Nie mogła tego już dłużej w sobie trzymać i wybuchnęła płaczem.
Nie było jej jednak dane wypłakać się w spokoju. Z korytarza, który przed chwilą opuściła słychać było tupot czyichś nóg. Hermiona nawet nie próbowała wstać i otrzeć łez, tylko jeszcze mocniej przycisnęła książki do piersi. Kroki były co raz głośniejsze aż w końcu ustały. Gryfonka wiedziała, że ktoś na nią patrzy ale nie miała zamiaru podnieść głowy. Poczuła, że ten ktoś bez słowa siada obok niej. Była ciekawa kto to ale nie zmierzała sprawdzić. Wyczuła subtelny i delikatny zapach męskich perfum. Skądś już go znała ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Nieznajomy objął ją ramieniem. Była to silna i umięśniona ręka ale teraz jej właściciel się używał siły. Trzymał ją w objęciach i bardzo delikatnie zaczął tulić. Hermiona nie wytrzymała tej niepewności i podniosła głowę. Tuż przed jej oczami znajdowała się piegowata twarz przyjaciela. Chłopak miał bardzo zatroskany wyraz twarzy, z jego oczu emanował smutek pomieszany z żalem.
-Rozbiłem mu nos- powiedziała na wstępie i podniósł jedną ręką opasły tom jakiejś książki.- Zostawiłaś ją. Choć, przejdziemy się.
Pomógł jej wstać. Wziął od niej książki, rzucił na nie zaklęcie zmniejszające i schował do kieszeni. Objął oszołomioną dziewczynę i poprowadził w kierunku najbliższych schodów.
Hermiona ogóle się nie odzywała, czuła się bardzo dziwnie. Było jej strasznie przykro przez Malfoy’a, cieszyła się, że Ron rozwalił mu nos ale była też lekko zdziwiona zachowaniem gryfona. Rudzielec nigdy się tak nie zachowywał, nie obejmował jej i nie był taki spokojny. Normalnie zacząłby krzyczeć co się stało, a teraz był niezwykle opanowany. Harmiona co chwilę zerkała na niego ze zdziwieniem w oczach. Nigdy nie sądziła, że Rona stać na cos takiego. Była mu wdzięczna, że o nic nie pytał tylko prowadził- miała nadzieję- w jakieś ciche i spokojne miejsce.
Rzeczywiście tak było. Poszli do Pokoju Życzeń. Ron posadził ją na fotelu a sam uklękną przed nią i ujął jej dłoń w swoją. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił a kiedy Hermiona otworzyła usta by cos powiedzieć, pokręcił głową i przyłożył jej palec do ust. Dalej trwali w milczeniu aż w końcu Ron się odezwał.
- Wiesz... Już dawno chciałem z tobą porozmawiać... - zaczął nieśmiało.-Ale ja to tchórz jestem... straszny. Nigdy nie miałem dość odwagi żeby zrobić lub powiedzieć coś na czym mi zależało. Zawsze myślałem, że jakoś się samo stanie. Ale to o czym chcę Ci powiedzieć w żaden sposób samo się nie stanie jeśli ja tego nie zrobię- powiedział gryfon niepewnie spoglądając na Hermionę. Ta cały czas milczała ale domyśliła się, że Ron chce powiedzieć coś ważnego więc uśmiechnęła się zachęcająco.- Ale żebyś mnie dobrze zrozumiała musimy się cofnąć do trzeciej klasy... nie trzecia to będzie za wcześnie... niech będzie czwarta klasa. Tak to chyba wtedy. To wtedy pojawił się ten Krum- chłopak milczał przez chwilę zastanawiając się nad czymś, aż w końcu odezwał się. Głos mu trochę drżał ale nie przejął się tym.- Hmm... W gruncie rzeczy to nawet dobrze, że przyjechał bo to po części jego zasługa, to dzięki niemu t zacząłem to rozumieć. Pamiętasz jak zaprosił Cię na bal?- zapytał nie oczekując nawet odpowiedzi.- Bo ja pamiętam to nazbyt dobrze... Byłem wtedy strasznie zły. Nie mogłem znieść myśli, że moja najlepsza przyjaciółka umawia się z jakimś Bułgarem... Ta myśl była okropna- Ron złapał Hermionę za rękę i zaczął gładzić jej delikatną skórę.- Byłem szczęśliwy kiedy wyjechał... Potem piąty rok w szkole. Piąty rok przyjaźni z tobą. Razem zostaliśmy prefektami. Wtedy pomyślałem, że dzięki temu będę spędzał z tobą więcej czasu... i na szczęście się nie pomyliłem. Ten czas spędzony z tobą, bez Harrego, bardzo dużo mi dał. Zacząłem wszystko rozumieć, pojmować moje zachowania... Ale to i tak nie było jeszcze to. Dopiero na tych wakacjach dotarło do mnie co ja najlepszego robię! - Ron spojrzał Hermionie głęboko w oczy. Dziewczyna była troczę skrępowana zachowaniem rudzielca. Jak sam powiedział, znała go już 7 lat i nigdy się tak nie zachowywał. Była jednak bardzo ciekawa co będzie na końcu opowieści, więc słuchała z wielką uwagą.- Hermiona ja dopiero niecały miesiąc temu zrozumiałem jak ty jesteś dla mnie ważna. Zawsze docenia się to co się miało dopiero kiedy to się straci. Ja na szczęście zrozumiałem to trochę wcześniej. Zrozumiałem, Hermiono. Wreszcie...- Ron podniósł rękę gryfonki do swojej twarzy i pocałował ją.- Zrozumiałem ile ty dla mnie znaczysz i, że nie mogę bez ciebie żyć, niezależnie od tego co mówię i robię!- Dziewczyna była trochę zdziwiona ostatnim zdaniem Rona. Czego, jak czego, ale tego po nim nie mogła się spodziewać. On nigdy nie mówił takich rzeczy. Zawsze był skryty, zamknięty w sobie, nie rozmawiał z nią na takie tematy.
Hermiona czuła, że to nie koniec, że Ron na tym nie przestanie. I miała rację...
-Ja wiem, że jestem nic niewartym błaznem. Nie mam żadnych perspektyw na przyszłość. Nic sobą nie reprezentuje i w ogóle jestem beznadziejny. O Merlinie! Ja nawet nie przeczytałem Historii Hogwartu. Wiem, że nie mogę się z tobą równać, ale mimo wszystko...- Ron zawiesił głos jakby ogłaszał śmierć kogoś bliskiego.- Hermiono ja cię kocham.- i opuścił głowę bo nie mógł patrzeć na dziewczynę.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła na swoją dłoń zamkniętą w rękach Rona. Czuła się przy nim tak bezpiecznie, tak cudownie. Zaczęła myśleć co ma zrobić, co powiedzieć ale nie zdążyła bo jakaś cząstka jej duszy już nią kierowała.
Wolną ręką podniosła głowę Rona tak by na nią patrzył. Przejechała palcem po jego policzku i powiedziała:
- Nieważne, że nie przeczytałeś Historii Hogwartu. Ja i tak cię kocham.- Niewiele myśląc pochyliła się nad chłopakiem i pocałowała go.
Ron tego dnia rzeczywiście był inny.
Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy... |
|
|