Gryfońskie
Gwardia Godryka Gryffindora
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Gryfońskie Strona Główna
->
Fanfiction
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Regulamin i inne temu podobne
----------------
Organizacyjne conieco
Co dodać? Co wywalić?
Gryfonisko
----------------
Sami o nas
Inni o nas
Nasze sprawy
Potterowisko
----------------
Ludu - do kin!
Przeczytane...
Spoilerownia
Czytelnia
----------------
Ogłoszenia
Fanfiction
Prozatorsko
Lirycznie
Inne
Dyskusje
----------------
Na gorąco
Szkoła
Literatura
Muzyka
Film
Towarzysko
----------------
Zajazd Pod Cynowym Lwem
Gierki
Ratingi
Konkursy
Kącik Zgredka
Sabaty
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Nelusia
Wysłany: Wto 8:45, 28 Sie 2007
Temat postu: Re: Toujours Pur
kopia z mirriel, spojlery 2 rozdziału!
W końcu przeczytałam, Isso!
Podoba mi się, napisane ładnie, zgrabnie i bez błędów (przynajmniej ja ich nie widzę). Zgrzyta mi w pierwszym rozdziale fakt, że to Rudolf wciągnął Bellę do śmierciożerców bo ja mam wizję zgoła odwrotną. Nie wiem, czy Ty jesteś zwolenniczką tej teorii, że Bella była normalna zanim poznała Lestrange'ów? Mam taką cichą nadzieję, że nie.
Poza tym jest w porządku, w miarę kanoniczne. Podoba mi się ta rozmowa Belli z Narcyzą. No i Narcyza, która nie jest lalkowata, ani nie sprawia wrażenia, jakby zaraz miała zrobić ze wszystkich mrożonki. Podoba mi się tutaj, co tu dużo gadać.
W drugim rozdziale pojawili nam się Huncwoci i bardzo ciekawa propozycja Syriusza. Jestem bardzo ciekawa, jak James postąpi dalej.
I jak zwykle wiećma czekam na Andromedę, bo bez niej nie ma takich fików. Pamiętaj, że nie znoszę, jak jest pomijana. Mam nadzieję, że o niej poczytam.
Widać tu już Twój własny styl pisania i tę szkołę polską, że tak to ujmę. Fiki angielskie czy hiszpańskie o siostrach Black ( o Hucwotach nie czytam) są zgoła inne i choć może wolę tamte, to Twój i tak przypadł mi do gustu i będę go czytać dalej.
Rzekłam.
Nel
Issa
Wysłany: Pią 23:58, 10 Sie 2007
Temat postu: Toujours Pur
Słowo odautorskie:
Wszystkie niezgodności z kanonem są zamierzone. Betuje Idril, za co bardzo jej dziękuję. Całe opowiadanie pragnę zadedykować Iwie – za wszystko.
Rozdział I
- Jesteśmy prawie na miejscu. Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem...
Aportowała się razem z mężem. Nie wiedziała, gdzie są. Okolica wydawała się dzika, niezamieszkana przez nikogo; ścieżka, którą szli, była zarośnięta przez krzewy. W powietrzu wisiała mgła. Posuwali się wolno, uważnie omijając błoto i kałuże. W oddali usłyszała hukanie sowy, trzask łamanej gałązki i szelest liści, które jeszcze nie zdążyły spaść z drzew.
Nie byli już sami. Weszli w krąg czarnych postaci z białymi maskami. Rudolf zajął wolne miejsce w szeregu.
- Zbliż się, Bellatriks...
Serce przyśpieszyło swój rytm, uderzając raz za razem. Przez chwilę walczyła z niemożnością poruszenia się, by potem postąpić naprzód. Czuła tę niesamowitą atmosferę, tę adrenalinę i podniecenie. Była noc, a w tej ciemności iskrzyły się czerwonymi błyskami oczy wpatrzone wprost w nią. Oczy Lorda Voldemorta.
- Panie... – powiedziała cicho, klękając u jego stóp i całując skraj szaty. Stał przed nią człowiek z opowieści Rudolfa, człowiek, którego tak podziwiała… To, co kiedyś wydawało się niemożliwe, teraz się spełniło – była tutaj, przed nim i miała zaraz dołączyć do grona jego oddanych śmierciożerców.
- Wiesz, czym jest służba u mnie? – zapytał, patrząc jej głęboko w oczy. Bellatriks zdawała sobie sprawę z tego, że Czarny Pan jest mistrzem legilimencji i rozpozna każde kłamstwo.
- Wiem i jestem gotowa na wszystko, panie.
- Zacznijmy więc... podwiń lewy rękaw.
Lord Voldemort przyłożył swoją różdżkę do jej ramienia, po czym zaczął inicjację.
- Czy przysięgasz być wierną i oddaną śmierciożerczynią?
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz spełnić wszystko, co ja, Lord Voldemort, ci rozkażę?
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz nie zdradzić niczego wrogom?
- Przysięgam.
- Zatem ja, Lord Voldemort, dziedzic Salazara Slytherina, daję ci Mroczny Znak, który będzie nas łączył.
Syknęła, gdy skóra na lewym przedramieniu zaczęła ją piec. Po chwili mogła już zobaczyć na swoim ciele czerwoną czaszkę, z której wyłaniał się wąż.
- Mam dla ciebie zadanie, Bellatriks.
* * *
Obudził ją cichy trzask. Na policzku poczuła gorący oddech i krótkie muśnięcie ust. Otworzyła oczy.
- Wstawaj, siostrzyczko. Potrzebuję twojej pomocy - szepnęła Bellatriks, zapalając kilka świec.
W ich migotliwym blasku Narcyza dostrzegła błyszczące fanatycznym blaskiem oczy. Westchnęła, odgarniając pościel i biorąc różdżkę leżącą na stoliku nocnym.
- Co się stało tym razem? - zapytała.
Bellatriks bez słowa podążyła do łazienki, szeleszcząc długą peleryną. W ręce trzymała białą maskę śmierciożercy.
- Sama zobacz - powiedziała, kiedy ustawiła się w kręgu światła.
Narcyza nie jęknęła ze zgrozą, jak za pierwszym razem, nie wpadła też w wielkie zdziwienie, jak można ryzykować służenie Czarnemu Panu takimi obrażeniami. Zdążyła się już przyzwyczaić do zadrapań na twarzy czy rękach. Do oparzeń, złamań i siniaków. Toteż widok Bellatriks z pękniętą i krwawiącą wargą nie zrobił na niej wrażenia.
- Tylko tyle? - Uniosła pytająco brew. W odpowiedzi usłyszała prychnięcie.
- A coś ty myślała? To nie jest przecież moja pierwsza misja. Mam coraz większe doświadczenie... Niedługo w ogóle nie będę potrzebowała twojej pomocy.
- To bardzo dobrze, bo mam dosyć tych nocnych wizyt. Przez ciebie nie śpię spokojnie. Naprawdę, kochana, mogłabyś bardziej uważać – powiedziała, kiedy stała przed nią i celowała różdżką w krwawiącą wargę.
Z bliska czuła, że szaty Bellatriks pachniały ogniem. I krwią. Odrzuciła szybko od siebie myśli, czyja to była posoka i co takiego robiła jej siostra. Zatamowała zaklęciem krew, oczyściła ranę i wyjęła z pobliskiej szafki jednen z małych słoiczków. Wzięła na palce troszkę białej maści, a potem posmarowała nią nabrzmiałą wargę. Opuchlizna zeszła w przeciągu kilku sekund. - Z pewnością mogłaś uniknąć tego zranienia.
- Nie praw mi kazań, mała. Nie było cię tam, nie walczyłaś z... A zresztą, przeczytasz o tym jutro na pierwszej stronie Proroka Codziennego.- Lestrange uśmiechnęła się lekko i, jak zdało się Narcyzie, z wyższością. Podeszła do lustra i przez chwilę przyglądała się swojemu odbiciu.
- Jak ja wyglądam... - jęknęła, dotykając potarganych włosów. Za chwilę, bez żadnego słowa, odkręciła przy wannie kurek z gorącą wodą i zaczęła się rozbierać.
- Tylko nie używaj różanego płynu do kąpieli, to mój ulubiony – rzuciła przez ramię Narcyza.
- Pamiętam. Mówiłaś mi to ostatnim razem – mruknęła Bella, wygodnie układając się w wannie. Blackówna w milczeniu zajęła się czesaniem swoich długich blond włosów. Jej wzrok przesuwał się po półkach z kosmetykami, szafkach z ręcznikami i warzonymi w sekrecie eliksirami leczniczymi i maściami, aż w końcu spoczął na lewym przedramieniu siostry. Mroczny Znak, wyglądający jak zielona konstelacja na tle nieba, widziała już na fotografiach. Na ciele był czarny. Wizerunek się nie zmienił – nadal przedstawiał czaszkę z wysuwającym się z jej szczęk wężem. Bellatriks poczuła na sobie wzrok siostry i przestała spłukiwać gąbką pianę z ramion.
- Podoba ci się? - zapytała cicho. Narcyza spojrzała jej w oczy, pokręciła przecząco głową.
- A twój Rudolf wie, że jesteś u mnie?
Bellatriks zaśmiała się, opierając głowę na brzegu wanny.
- Nie wie – odparła spokojnie, przyglądając się młodszej siostrze. - Rano dziwi się, że tak szybko zeszły mi ślady po misji... A ja mu odpowiadam, że mam na to swoje sekretne sposoby. I to mu wystarcza, nie drąży tematu. Wspaniały układ, co?
Narcyza nie odpowiedziała. Słuchała, owijając pukiel włosów na palec. Na ustach miała nieco ironiczny uśmiech.
- A tak poza tym, to Rudolf wcale nie jest mój. A tym bardziej ja nie jestem jego, chociaż łączą nas więzy małżeńskie i wspólna sypialnia. Ale jest coś, co naprawdę łączy nas oboje. Wiesz, co to? To, co na zawsze zostanie widoczne na naszym ciele. Mroczny Znak.
- On cię opętał, Bello.
Odpowiedział jej wybuch śmiechu.
* * *
Gabinetem Albusa Dumbledore’a był duży i okrągły pokój, na którego ścianach wisiało wiele portretów poprzednich dyrektorów i dyrektorek Hogwartu. Na stoliczkach o wrzecionowatych nogach znajdowały się różne srebrne urządzenia warczące i wypuszczające obłoczki dymu. Obok drzwi, na żelaznej żerdzi, siedział duży i piękny ptak, Feniks, który paciorkowatymi oczkami wpatrywał się w swojego pana, siedzącego za olbrzymim biurkiem z nogami w kształcie szponów.
Czarodziej poprawił okulary-połówki noszone na haczykowatym nosie, a potem wyprostował gazetę trzymaną w rękach. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie małego domku, a napis pod spodem głosił:
MORDERSTWO W HOGSMEADE!
Wczoraj, około godziny pierwszej w nocy, Madame Rosmerta, barmanka z Trzech Mioteł, poinformowała redakcję o brutalnej śmierci Luisy Muller, urzędniczki Ministerstwa Magii, mieszkającej w Hogsmeade.
„Wyszłam z domu, żeby znaleźć mojego kota, gdy nagle zobaczyłam dziwny znak nad domkiem staruszki, którą znałam z widzenia. Wystraszyłam się, bo wszędzie było mnóstwo szkła, drzwi wisiały na zawiasach, a gdy weszłam do środka, zobaczyłam zdemolowane wnętrze.
W łazience, w kałuży krwi, znalazłam panią Muller… Była nieżywa'' - mówiła naszemu dziennikarzowi wciąż zszokowana kobieta.
Nikt nie wie, co oznacza ten dziwny znak, ani do kogo należy. Nawet sam minister magii był bardzo poruszony, kiedy dzisiaj rano wygłaszał przemówienie.
- Ministerstwo podejmie w najbliższych godzinach specjalne działania, mające na celu wykrycie sprawcy tak okrutnego czynu i zesłanie go do Azkabanu. Apeluję o zachowanie spokoju. Nasi wykwalifikowani pracownicy będą pilnowali porządku, a osoby wiedzące coś na temat tego morderstwa proszone są o szybkie wysłanie sowy na nasz adres.
Ale czy po tej śmierci nie nastąpi kolejna, tak jak to zdarzyło się już cztery razy? Przypominamy o wcześniejszych niepokojących wypadkach czarodziejów mugolskiego pochodzenia, mających miejsce w ostatnich dwóch tygodniach. Do tej pory nie została znaleziona żadna z zaginionych osób…
Dyrektor odłożył gazetę i podszedł do okna. Niebo zakryły szare, kłębiaste chmury; zbierało się na deszcz. Uczniowie szybkimi krokami przechodzili drogę z cieplarni do zamku, a gałęzie drzew wyginał na wszystkie strony silny wiatr. Albus Dumbledore zamyślił się głęboko. Wiedział, że dzieje się coś niepokojącego, co - niepowstrzymane - może stać się poważniejsze i straszniejsze. Prześladowanie czarodziejów tylko mugolskiego pochodzenia nie było przypadkowe. Ktoś chciał zwrócić na to uwagę społeczności i, mężczyzna musiał to przyznać, udało mu się doskonale. Ministerstwo jak na razie nie dokonało niczego, co prowadziłoby do schwytania podejrzanych i uchronienia innych przed niebezpieczeństwem. Dumbledore wiedział, że za tym wszystkim stoi jedna osoba, dyrygująca własnymi sprzymierzeńcami i w tej właśnie chwili postanowił wykorzystać swoje wiadomości.
Zbliżył się do kominka, nabrał z leżącej na gzymsie szkatułki trochę proszku Fiuu, po czym rzucił go w płomienie, które zmieniły swą barwę na szmaragdowozielone, i powiedział:
- Minerwa McGonagall!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin