|
Gryfońskie Gwardia Godryka Gryffindora
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bellatrix Black
Sklątka
Dołączył: 05 Paź 2005
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Czw 18:45, 10 Lis 2005 Temat postu: Her name |
|
|
-Jest!-szepnęła sama do siebie.
Na polanie pasł się jednorożec. Ładny- długie nogi i srebrzysta grzywa spływająca mu do kolan. Dziewczyna wyszła do niego zza drzewa. Zarzucił głową i chrapnął, ale zaraz uspokoił się i podszedł do niej. Pogładziła go po pysku i przejechała dłonią aż do zadu. Jednorożec zmrużył oczy. Lekkim ruchem wsiadła na niego i ruszyła kłusem. Boże, jaki ten koń miał miękki krok! Po chwili przynagliła go do galopu. Byli nad brzegiem jeziora- srebrzysta woda pryskała spod kopyt. Dziewczyna przechyliła się do przodu i lekko podrapała Jednorożca za uchem. Drugą dłonią sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła mały pistolet. Schyliła się w dół i strzeliła kilkakrotnie w tylne kopyta konia. Chrapnął głośno i upadł na ziemię- ona zdążyła zeskoczyć. Stała teraz przed nim i patrzyła jak stara się ponieść na przednich kopytach- zad leżał bezwładnie na ziemi. Wyciągnęła różdżkę.
-Avada Kedavra!- szepnęła.
Głowa jednorożca opadła na piasek, srebrna grzywa rozsypała się koło niego.
Dziewczyna podeszła i zebrała do fiolki jego krew...
Wróciła do zamku.
-Gdzie ty poszłaś w czasie lekcji?!-zrugała ją profesor McGonagall- Gryffindor traci przez ciebie 10 punktów!
Pi*****ę Gryfindor- pomyślała -Przepraszam, przykro mi- powiedziała
I żebyś mi zaraz wróciła na lekcje!- zastrzegła sobie nauczycielka transmutacji
Taa, jasne- pomyślała -Oczywiście!- odparła
Szybko oddaliła się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Wbiegła do sypialni dziewcząt i usiadła na swoim łóżku. Oparła się o poduszkę i patrzyła na zdjęcia zbiegłych z Azkabanu śmierciożerców. Wycięła je z Proroka Codziennego, powiększyła i powiesiła nad łóżkiem. Jak bardzo chciała być taka jak oni! Jak bardzo chciała być śmierciożercą...
Opuściła wzrok na podłogę. Nagle w rogu pokoju zauważyła szczurka. Szybko wstała i złapała go. Rzuciła zwierzątko na swoje łóżko wycelowała w niego różdżką.
-Crucio!-powiedziała
Zwierzak zaczął zwijać się z bólu i piszczeć. Blady uśmiech przemknął po wargach dziewczyny. Podniosła wyżej różdżkę- szczur spadł na ziemię. Przestała go torturować. Leżał sflaczły na podłodze dormitorium. Podeszła. Z trudem rzucił się do ucieczki. Obcasem roztrzaskała mu czaszkę. Na białe buty z narysowanym mrocznym znakiem bryznęła szczurza krew. Złapała go w dwa palce i rzuciła Marcy na łóżko- niech ma. Spojrzała jeszcze raz na zdjęcia śmierciożerców i poszła na lekcje.
-Gryffindor traci przez ciebie 20 punktów- usłyszała od profesor Sprout.
Wzruszyła ramionami i poszła do ławki, odprowadzana szyderczymi spojrzeniami rówieśników z Gryffindoru i Ravenclavu. Obrzuciła niewidzącym wzrokiem roślinę stojącą przed nią i zaczęła przepalając jej różdżką listki.
-Co ty robisz?!-syknął jej w ucho jakiś chłopak z Ravenclavu
-Niech cię to nie obchodzi-odparła
Położył jej ręce na ramionach.
-Zostaw mnie-powiedziała cicho. Dłonie zjechały w stronę piersi.
-Zostaw mnie!!!-wrzasnęła i wycelowała w niego różdżką.
Nie wiedziała co robi. Myślała tylko o tym żeby zadać mu ból. Taki, jakiego nigdy nie doznał. Cierpienie.
-Crucio!-krzyknęła
Zaczął wrzeszczeć i zwijać się na ziemi. Wszyscy jak skamieniali patrzyli na nią, niezdolni do jakiejkolwiek reakcji. Roześmiała się lekko.
-Przestań!- krzyknęła profesor Sprout
Spojrzała na nią i na chłopaka. Zbladła gwałtownie i schowała różdżkę ze siebie. Krukon przestał wrzeszczeć i leżał na ziemi. Wszyscy uczniowie podbiegli do niego.
-Zaprowadźcie go to skrzydła szpitalnego-powiedziała nauczycielka zielarstwa- A ty chodź ze mną do dyrektora.
Dziewczyna westchnęła i wyszła za nią z zielarni.
Co robić?! Co robić?! Co robić?!- myślała.
Słyszała kiedyś o zaklęciu Obiliviate. Musi spróbować!
Wycelowała różdżkę w profesor Sprout.
-Obiliviate!-szepnęła
Przez chwilę nic się nie działo i... profesor Sprout nagle się zatrzymała.
-Gdzie my idziemy?- spytała jej
-Pani idzie do pokoju nauczycielskiego-odparła- Będzie się roznosić po szkole plotka, że niby ja torturowałam Erica Maccona z Ravenclavu. To nie prawda- bardzo groźnie pokąsała go jadowita roślina.
-Aha-odpowiedziała nauczycielka
* * * * * * *
Podczas obiadu wszyscy odsunęli się od niej. Była zdziwiona, jak wielką sprawiło jej to radość.
Zjadła jednak bardzo szybko i poszła do pokoju wspólnego gryfonów. Usiadła na sofie i wpatrzyła się w pusty kominek. Zapaliła go i zamroziła płomienie...
ciąg dalszy (może) nastąpi...
Z torby wyciągnęła książkę do historii magii i otworzyła ją na ostatnio przerabianym temacie. Wpatrzyła sie bezmyślnie w początek tekstu.
-Kurde!- krzyknęła rzuciła ją w płomienie. Rozległ się brzdęk tłuczonego szkła- No tak, pomyślała, przecież zamroziłam płomienie.
Ale książki i tak nie podniosła.
Chwile później maszerowała już raźno do profesora Fliwicka.
-Chciałbym prosić o pozwolenie na wypożyczenie pewnej książki- powiedziała, hardo patrząc mu w oczy ('niech tylko ośmieli sie zaprotestować!')- ale jest ona w dziale ksiąg zakazanych...
Nauczyciel zaklęć spojrzała na nią badawczo- A o czym...?
-Eee... chodzi o czarnomagiczne uroki... ja chciałabym zostać aurorem- łgała jak z nut- a powinno sie jak najwięcej wiedzieć o swoim przeciwniku przecież.- palce zacisnęła bezwiednie na różdżce
Raczej nie powinienem...
Prooszę- syknęła natarczywie
No dobrze- wyjął kawałek pergaminu i zaczął wypisywać pozwolenie
Dziewczyna szybko je wzięła i pobiegła do biblioteki. Chwile później niosła ciężki tom oprawiony w skórę w stronę dormitorium. Szybko weszła do sypialni dziewcząt i rzuciła się na łóżko. Kątem oka zauważyła zwłoki szczurka leżące na łóżku Marcy. Krew wsiąkła głęboko w pościel, a z obkrwawionego brzuszka zwierzęcia wystawały szare jelita. Uśmiechnęła sie, wyobrażając sobie reakcję koleżanki i otworzyła księgę.
“Rozdział pierwszy, wywlekanie wnętrzności”-przeczytała i zaśmiała się. W jej wyobraźni pojawił sie obraz szczurzych jelitek.
Czytała juz bardzo długo gdy nagle usłyszała trzaśniecie drzwi. Szybko uniosła głowę- to były dziewczyny z jej dormitorium, więc wśród nich również Marcy! Podniosła się powoli, nie odrywając od nich wzroku. Natychmiast ściszyły glosy. Angie zaczęła szeptać gorączkowo cos na ucho Katie, rzucając jej wylęknione spojrzenia. Dziewczyna westchnęła, zamknęła książkę i wstała lekko.
-O czym rozmawiacie?- spytała beztroskim tonem, mrużąc jednak złośliwie oczy.
-Ee... o niczym- odpowiedziała niepewnie Kate
-Oo, to chętnie pogadam z wami!- szybko podniosła swoją różdżkę
Dziewczyny cofnęły sie w stronę drzwi.
-Colloportus!-machnęła rożdżką a one zatrzasnely sie
-My... my... nie boimy się ciebie!- krzyknęła Marcy wpatrując sie w nia szeroko rozwartymi oczami
-Ooch, naprawdę?- spytała drwiąco
Tak!- wrzasnęła histerycznie-Expelliarmus!
Dziewczyna zareagowała błyskawicznie.
-Protego! Myślałaś... chciałyście...-zmrużyła z wściekłością oczy
-Drętwota!- krzyknęła Katie
Uskoczyła w ostatniej chwili
-Cruc...- urwała i oblizała szybko wargi końcem języka- Niee, ty zasługujesz na cos lepszego!
Zamknęła oczy i machnęła kilkakrotnie różdżką. Gdy je otworzyła, fioletowy promień niknął w ciele Katy. Przez chwile nic sie nie działo gdy nagle zaczęła wrzeszczeć. Przez szeroko rozwarte usta zaczęło sie cos wysuwać. taak, to było płuco... wypadło na podłogę.
Krew bryznęła na stopy dziewczyn. Wszystkie stały jak sparaliżowane patrząc na męczarnie koleżanki. Gdy buty zaczęły im juz przeciekać od krwi, a z ust Katie wysuwały sie szare zwoje jelit, dziewczyna szybko podniosła różdżkę.
-Avada Kedavra!- Katie osunęła sie na ziemie, rozmiażdżając własnym ciałem watrobe...
-Accio szczur- powiedziała cicho jeszcze i rzuciła martwe zwierzę w twarz Marcy
-Alohomora!- otworzyła drzwi i wyszła.
Zbiegła po schodach i oparła się o ścianę, dysząc ciężko, ale w jej oczach pojawił sie ledwo dostrzegalny błysk mściwego triumfu. Nagle usłyszała że ktoś krzyczy jakiś zaklęcie i ugodzona strasznym bólem osunęła się na podłogę.
Ocknęła sie w gabinecie dyrektora. Poczuła, ze jest związana. Albus Dumbledore patrzył na nią, a twarz miał wykrzywiona gniewem. Po jej prawej i lewej stronie aurorzy celowali w nią różdżkami.
-Wyślemy cie do Azkabanu- powiedział dyrektor- niedługo będzie ogłoszony wyrok.
Machnął różdżką i liny opadły z niej. Wstała z dumnie uniesioną głową i wyszła.
Gdy szła przez błonia w eskorcie aurorów, poczuła że nadal ma różdżkę w kieszeni.
Niesamowite, pomyślała, czyżby zapomnieli? Pokrzepiona tą myślą szła dalej w stronę ściany lasu, a w jej głowie tworzył sie juz zalążek planu. A uzależniła go od testrali...
I nie zawiodła się- zwierzę wyszło powoli, szukając źródła zapachu krwi. Gdy podszedł bliżej niej szybko podbiegła i wskoczyła mu na grzbiet. Mocno przytuliła się do jego szyi- tuż nad nią śmignęło jakieś zaklęcie.
-Leć do jakiegoś bezpiecznego miejsca!- krzyknęła do testrala
Podniósł obrośnięte błona skrzydła i wzbił sie w powietrze, sam unikając zaklęci aurorów. Po chwili byli juz daleko...
Leciała juz bardzo długo, cały czas rozmyślając o swojej ucieczce- teraz jej plan wydawał sie wręcz awykonlny! Chyba to, ze sie udał zawdzięczała zaskoczeniu aurorów. Spojrzała w dół- pod nią rozpościerał sie malowniczy krajobraz wyżynny. Westchnęła i zamknęła oczy. Nagle poczuła że spada w dół. Zauważyła jeszcze jakąś postać w czarnej szacie z kapturem zarzuconym na głowę. Owa postać zatrzymała ją szybkim machnięciem rożdżki na chwile przed upadkiem.
Podniosła sie z ziemi i wyjęła różdżkę.
-Schowaj to- powiedział ów mężczyzna zimnym głosem- w przeciwnym razie będę musiał zrobić ci krzywdę...- zaśmiał się- Dużo już o tobie słyszeliśmy, o twoich wyczynach... całkiem zabawne, przyznaję...
-Jacy “wy”- przerwała mu- Kim w ogóle jesteś?
-Jestem tym co spełni jedno z twoich marzeń- znów sie zaśmiał- Chodź za mną
Poszła. Podczas drogi nie rozmawiali. Po monotonnym marszu weszli do jakiegoś tunelu.
-Teraz cicho- polecił jej ów mężczyzna
Weszli do pomieszczenia o kamiennych ścianach i podłodze. Stał tam kolejny mężczyzna.
Ten, który prowadził ją, upadł na kolana, przysunął się do niego i pocałował rąbek jego szaty. Dziewczyna zadrżała- już wiedziała gdzie jest- teraz będzie musiała podjąć decyzję... łatwą na szczęście.
Mężczyzna odwrócił się do niej i zmierzył ją spojrzeniem zimnych, szkarłatnych oczu.
- Czy chcesz się do mnie przyłączyć,-spytał cicho, lodowatym głosem-...Cassidy...?
Wybaczcie braki 'się' i literówki- takiego mam office'a że lepiej nie gadać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Narlome
Gryfonka Wątpliwie Gryfońska
Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: fotel naprzeciw komputera
|
Wysłany: Czw 19:11, 10 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Pierwsza myśl: po co tytuł po angielsku?
Braki "się" i literówki - no cóż... Wiesz, tekst doprowadzić do porządku można również w zwykłym windowsowskim Notatniku. I tak, mówi to osoba, która w nim właśnie pisze swoje fiki. Chcieć to móc, że tak to ujmę.
Ale mniejsza o to.
Fik jest, niestety, nieudany. Dlaczego? Prawdopodobieństwo zdarzeń leży i kwiczy! Panna najwyżej siedemnastoletnia, ponieważ, jak wnioskuję, ciągle jest uczennicą, która rozdaje Niewybaczalne jak cukierki - i nikt tego nie zauważył, nikt nie zwrócił na to uwagi? W Hogwarcie? Jakim cudem? Wiesza zdjęcie śmierciożerców nad łóżkiem i nikt tego nie widzi? Ale pal sześć zdjęcie; te Niewybaczalne to już natomiast gruba przesada. Jak to uzasadnisz? W fiku wszystko musi mieć ręce i nogi; tutaj niestety nie ma. Kiedy coś piszesz, cały czas zadawaj sobie pytanie, dlaczego akurat tak, a nie inaczej. I jeżeli jedyną odpowiedzią jest "bo tak chcę", rezygnuj z pomysłu, bo to z reguły oznacza, że jest naciągany.
Dumbledore zresztą też niewiarygodny: najpierw nic nie widzi, a potem od razu oznajmia dziewczęciu, że wysyła je do Azkabanu (chociaż to akurat nie jego rola, coś takiego mógłby powiedzieć któryś z aurorów, ale nie on)? To nie jest Dumbledore; on tylko przez przypadek ma na nazwisko tak samo jak dobrze nam znany Drops.
Bellatrix Black napisał: |
ciąg dalszy (może) nastąpi... |
Jeżeli przeklejasz tekst z innego miejsca, wyedytuj dopiski. Zadbaj o jego staranność.
Dalej: znowu prawdopodobieństwo. Czarny Pan nie bierze ludzi ot tak sobie, z ulicy. Widzisz, fik powinien być spójny i logiczny. U Ciebie tego brak. Flitwick zakłuł mnie niemiłosiernie: nauczyciele w Hogwarcie to nie pierwsi lepsi naiwniacy, tylko wypróbowana kadra. Szukaj uzasadnień! Gdyby ona się nie buntowała, nie sypała Niewybaczalnymi, ale wydawała się grzeczna i układna, mogłabym to przełknąć. Zastanów się: czy nauczyciel odda dziennik do zaniesienia najgorszemu rozrabiace w klasie? Jeśli nie, to dlaczego? I to samo odnieś do sytuacji w Twoim fiku, bo jest bardzo podobna.
A co do wypruwania flaków... Zdaję sobie sprawę, że miało być groźnie i ponuro. Niestety, nie wyszło Ci. Klimat grozy tworzy się niedopowiedzeniami, półsłówkami; to człowieka może przestraszyć najbardziej. Wiesz, "mówienie o potworze bez potwora". [link widoczny dla zalogowanych] jest całkiem niezły fik o śmierci i przemocy, zerknij, zobacz i zastanów się, czego zabrakło w Twoim. Próbuj dalej i po odpowiedniej ilości ćwiczeń na pewno wychwycisz tę granicę.
Dialogi nieco sztuczne, za mało opisów. Akcja pędzi w dzikim tempie. Nie lepiej trochę nad tym popracować i uwiarygodnić, zwolnić, zagrać nastrojem i zmienną dynamiką?
I żeby było jasne: krytykuję, bo chcę, żebyś pisała lepiej. Na pewno nie miałam zamiaru się wyżywać.
(Przepraszam, że trumna nieskładna, ale głowa mi pęka...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|